VI Lubelski Mini Zlot Krzczonów-Lublin 2017
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- panna Monika
- Zlotowicz
- Posty: 852
- Rejestracja: 04 sie 2013, 14:53
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 61 razy
- Otrzymał podziękowań: 53 razy
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- irycki
- Zlotowicz
- Posty: 2767
- Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
- Tytuł: Pan Motocyklik
- Miejscowość: Legionowo
- Podziękował;: 82 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
Ja na zdjęciach wcześniej nie zauważyłem, ale teraz na takie dictum powiększyłem zdjęcie i krawat jest po prostu Re-We-La-Cyj-Ny!!!TomaszK pisze:Chyba nikt nie zauważył, a krawat miałem w samochodziki. Dostałem go od żony na gwiazdkę.TomaszK pisze:Czy ktoś zauważył jaki miałem krawat ? A dodam, że byłem w Lublinie w bardzo poważnej sprawie służbowej.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
- Eksplorator63
- Zlotowicz
- Posty: 1650
- Rejestracja: 16 maja 2016, 18:45
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 1 raz
- Otrzymał podziękowań: 7 razy
Krawat superirycki pisze:Ja na zdjęciach wcześniej nie zauważyłem, ale teraz na takie dictum powiększyłem zdjęcie i krawat jest po prostu Re-We-La-Cyj-Ny!!!TomaszK pisze:Chyba nikt nie zauważył, a krawat miałem w samochodziki. Dostałem go od żony na gwiazdkę.TomaszK pisze:Czy ktoś zauważył jaki miałem krawat ? A dodam, że byłem w Lublinie w bardzo poważnej sprawie służbowej.
- johny
- Moderator
- Posty: 11666
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
Mam taką samą uwagę! Choć ja miałem okazję poznać tego osobnika osobiście.Yvonne pisze:Barttez - czemu uczestniczysz jedynie z lotach lubelskich?
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
RELACJA Z MINI ZLOTU LUBELSKIEGO by Krwawa Mary - czyli ja
Abyście dokładnie wczuli się w klimat przyjazdu TomaszaK do Lublina muszę zacząć swą opowieść w najmniej oczekiwanym momencie… czyli jakiś tydzień przed Jego przyjazdem. Za waszymi oknami musi świecić słońce zwiastujące piękny dzień, w domu niech pachnie domowym spaghetti, w uszach gra Fleetwood Mac ze Stevie Nicks i jak zawsze niech czas Was goni szalenie. Dokładnie wtedy rozpoczęły się przygotowania do wizyty Tomasza w lubelskim.
Od tego właśnie powinna zacząć się historia o tym jak to poznałam Czesia, Barta (wybacz, ale odrobinę Cię skróciłam) i Tomasza.
Tydzień minął jak z bicza strzelił. Budzę się w poniedziałek rano zadowolona z życia, że nie ma metodologii, można z 10 minut dłużej poleżeć w łóżku, pogoda piękna – ciepło, gangu trójkołowych rowerków nie ma, kot jak nigdy – grzecznie śpi – myślę sobie, żyć nie umierać! W takim uniesieniu całodziennym, ustalam drobne szczegóły z Czesiem wieńczące przygotowania wielkiego przyjazdu Tomasza i zdaje sobie sprawę, że to już jutro! Myślę sobie: Kurczę! Co tu robić?! Wypadało by się umyć jakoś wieczorem – może nawet wykąpać? Włosy umyć co by nie wystraszyć Tomasza od razu! Kot oczywiście (tak, kot też jest tu bohaterem!) tak mnie wspierał w moim postanowieniu, że wlazł pod kołdrę i już tam usnął.
Jak postanowiłam tak zrobiłam. Wyszorowana, zęby umyte, jak nigdy ogarnięta – wyglądam przez okno – ani jednej chmurki praktycznie – cudnie, pogoda się sprawdzi! Więc zostaje tylko jeszcze ubrać się porządnie i jechać na spotkanie!
W takim właśnie nastroju skończył się poniedziałek.
Krótkie informacje, które sobie wynotowałam:
1. Tomasz będzie od 9:00 na egzaminach.
2. Wcześniej śpi u Czesia więc – dla mnie – luz.
3. Spotkanie umówione.
4. Zebranie Koła na 17:00 (KTO W DZIEń KIEDY PRZYJEŻDŻA TOMASZ ROBI ZEBRANIA?!).
5. Autobus, żeby dojechać na spotkanie około 13:33.
6. Zebrać się i można ruszać.
WTOREK 11-ego.
Tego dnia moim budzikiem okazał się kot, który zaplątał się w kołdrę i prawie bym go nie rozgniotła. Na szczęście zaczął drzeć tego swojego ryjka, a że niestety czas już i tak był by wstać to miał szczęście (w normalnych okolicznościach stałby się pasztetem).
Ledwo przytomna odsłaniam rolety – patrzę – zamiast słonecznego poranka jest wiatr, chmury i lekka mżawka. Myślę sobie – no cudownie – zawsze człowiekowi pod górkę! Ale jeszcze mnóstwo czasu więc może się wypogodzi! Z taką nadzieją zaczęłam się zbierać na umówione spotkanie.
I wtedy zaczęły się prawdziwe schody.
Na spotkanie umówiliśmy się przy Zamku Lubelskim na godzinę 14:00 (mniej więcej, biorąc pod uwagę, że Tomasz może się spóźnić oraz, że mam zebranie Koła na godzinę 17:00). Najważniejszego smsa od Czesia dostałam koło godziny 11:29, że dopiero pierwszy interesant wyszedł ze spotkania z Tomaszem (warto tu powtórzyć, że całość miała się zacząć koło 09:00). Myślę – dobra, zero paniki – pewnie tylko pierwszy taki rozmowny. Brałam tutaj poprawkę na to, że kiedy u nas idzie się na egzamin ustny to często gęsto trwa on około 15min max. Umówiliśmy się, że Czesio będzie mnie na spokojnie informował, co i jak dalej.
Dwie godziny później dostaje kolejnego smsa (13 z minutami) – dopiero druga osoba, ale spokojna głowa – jedna zrezygnowała. W głowie przeliczam – wychodzi plus minus 2 godziny na jedną osobę. Liczę dalej – coś mi się nie kalkuluje dobrze, bo wychodzi, że ze spotkania nici. No nie może być tak. Piszę do Czesia, że w takim razie jeszcze nie jadę, bo bez sensu jest marznąć pod Zamkiem, kiedy przesuwają się nam godziny. Za jakiś czas – telefon od Czesia – widzimy się! Zbieraj się i pod Zamek! Możecie mnie chwalić – zebrałam się w 5 minut i biegiem na autobus.
Na Zamek dotarłam bez większych przeszkód i wchodząc po schodach – patrzę – ktoś czeka! A tam nie kto inny tylko nasz Czesio! Pięknie się zapoznaliśmy i zostało nam tylko czekać na Barta. Może z pięć minut nawet nie minęło gdy naszym oczom ukazał się Bart! On naprawdę istnieje! I jest strasznie wysoki! I Tomasz ma zupełną rację – nie jest łysy mimo, że Czesio nazywa Go Łysy.
W takim towarzystwie zrobiliśmy pierwsze zdjęcia naszego mini – zlotu. Aby schować się chociaż na chwilę od wiatru, weszliśmy na dziedziniec zamkowy i na jednej z ławeczek postanowiliśmy trzasnąć sobie selfie specjalnie dla Tomasza i pokazać mu, że już czekamy i jesteśmy gotowi na spotkanie z Nim.
Siedząc przez chwilę na dziedzińcu przyszło nam do głowy kilka pomysłów:
1. Czesio będzie eksponatem i wbijemy się z nim na egzamin do Tomasza, żeby się z Nim szybciej spotkać.
2. Podsuniemy Tomaszowi pomysł, że boli go brzuch lub pilnie musi wyjść za potrzebą i wtedy Go dorwiemy i już nie puścimy na salę.
3. Spożytkuję mój osobisty czar i urok by Tomasza puścili szybciej z egzaminów.
W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że pojedziemy do Tomasza i zrobimy mu niespodziewankę. I tak też się stało. Dojechaliśmy właściwie pod sam szpital, gdzie w jednym z budynków miał być Tomasz. Bart wyszukał odpowiedni budynek na mapie i ruszyliśmy. Weszliśmy do budynku, który według mapy miał być odpowiednim i zaczęliśmy się rozglądać. Właśnie wtedy zobaczyliśmy tak smutnych studentów, że już chyba nigdy, nawet przez myśl mi nie przejdzie, że na moim wydziale ktoś chodzi smutny. Wtem zaczepił nas ochroniarz z marsową miną. Okazało się, że weszliśmy do złego budynku, więc pokierował nas w dobrą stronę. Idąc kawałek ogarnęliśmy się, że dotarliśmy pod główny budynek, zupełnie nie z tym numerem, który miał być. Postanowiliśmy, że pod nim zaczekamy na Tomasza. W tak zwanym między czasie przyszło nam do głowy, że Tomasz to nas pewnie wystawił i w zasadzie to się spotkaliśmy o tak, aby się spotkać (co również było by zupełnie miłe). Nagle odezwał się telefon Czesia. Tomasz! Powiedzieliśmy mu gdzie jesteśmy i już tylko chwile dzieliły nas od spotkania. I tak się stało!
TomaszK nie czytaj teraz
Tomasz. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego czupryna!
TomaszK – już możesz
Przywitaliśmy się i pierwsza myśl jaka pojawiła mi się w głowie: BYLEBY NIE POWIEDZIEć CZEGOś GŁUPIEGO. I wtedy pierwsze co mi się wyrwało: ALE TY MASZ CUDOWNY GŁOS! Załamanie totalne – idiotka! Ale okazało się, że nie jest, aż tak źle
I wiecie gdzie poszliśmy? Do kawiarni szpitalnej, aby nie kręcić się po Lublinie i nie tracić czasu. Właśnie w taki sposób się poznaliśmy i co więcej okazało się, że pod względem literatury – ja i Tomasz mamy podobne upodobania – oboje uwielbiamy Jakuba Wędrowycza dlatego też na zdjęciu Tomasz trzyma najnowszą książkę związaną z Kubusiem – cz. 8 – jeśli ktoś nie ma – mogę wysłać pdf (posiadam wszystkie części więc spokojnie). A resztę to już chyba Tomasz wam opowie
Abyście dokładnie wczuli się w klimat przyjazdu TomaszaK do Lublina muszę zacząć swą opowieść w najmniej oczekiwanym momencie… czyli jakiś tydzień przed Jego przyjazdem. Za waszymi oknami musi świecić słońce zwiastujące piękny dzień, w domu niech pachnie domowym spaghetti, w uszach gra Fleetwood Mac ze Stevie Nicks i jak zawsze niech czas Was goni szalenie. Dokładnie wtedy rozpoczęły się przygotowania do wizyty Tomasza w lubelskim.
Od tego właśnie powinna zacząć się historia o tym jak to poznałam Czesia, Barta (wybacz, ale odrobinę Cię skróciłam) i Tomasza.
Tydzień minął jak z bicza strzelił. Budzę się w poniedziałek rano zadowolona z życia, że nie ma metodologii, można z 10 minut dłużej poleżeć w łóżku, pogoda piękna – ciepło, gangu trójkołowych rowerków nie ma, kot jak nigdy – grzecznie śpi – myślę sobie, żyć nie umierać! W takim uniesieniu całodziennym, ustalam drobne szczegóły z Czesiem wieńczące przygotowania wielkiego przyjazdu Tomasza i zdaje sobie sprawę, że to już jutro! Myślę sobie: Kurczę! Co tu robić?! Wypadało by się umyć jakoś wieczorem – może nawet wykąpać? Włosy umyć co by nie wystraszyć Tomasza od razu! Kot oczywiście (tak, kot też jest tu bohaterem!) tak mnie wspierał w moim postanowieniu, że wlazł pod kołdrę i już tam usnął.
Jak postanowiłam tak zrobiłam. Wyszorowana, zęby umyte, jak nigdy ogarnięta – wyglądam przez okno – ani jednej chmurki praktycznie – cudnie, pogoda się sprawdzi! Więc zostaje tylko jeszcze ubrać się porządnie i jechać na spotkanie!
W takim właśnie nastroju skończył się poniedziałek.
Krótkie informacje, które sobie wynotowałam:
1. Tomasz będzie od 9:00 na egzaminach.
2. Wcześniej śpi u Czesia więc – dla mnie – luz.
3. Spotkanie umówione.
4. Zebranie Koła na 17:00 (KTO W DZIEń KIEDY PRZYJEŻDŻA TOMASZ ROBI ZEBRANIA?!).
5. Autobus, żeby dojechać na spotkanie około 13:33.
6. Zebrać się i można ruszać.
WTOREK 11-ego.
Tego dnia moim budzikiem okazał się kot, który zaplątał się w kołdrę i prawie bym go nie rozgniotła. Na szczęście zaczął drzeć tego swojego ryjka, a że niestety czas już i tak był by wstać to miał szczęście (w normalnych okolicznościach stałby się pasztetem).
Ledwo przytomna odsłaniam rolety – patrzę – zamiast słonecznego poranka jest wiatr, chmury i lekka mżawka. Myślę sobie – no cudownie – zawsze człowiekowi pod górkę! Ale jeszcze mnóstwo czasu więc może się wypogodzi! Z taką nadzieją zaczęłam się zbierać na umówione spotkanie.
I wtedy zaczęły się prawdziwe schody.
Na spotkanie umówiliśmy się przy Zamku Lubelskim na godzinę 14:00 (mniej więcej, biorąc pod uwagę, że Tomasz może się spóźnić oraz, że mam zebranie Koła na godzinę 17:00). Najważniejszego smsa od Czesia dostałam koło godziny 11:29, że dopiero pierwszy interesant wyszedł ze spotkania z Tomaszem (warto tu powtórzyć, że całość miała się zacząć koło 09:00). Myślę – dobra, zero paniki – pewnie tylko pierwszy taki rozmowny. Brałam tutaj poprawkę na to, że kiedy u nas idzie się na egzamin ustny to często gęsto trwa on około 15min max. Umówiliśmy się, że Czesio będzie mnie na spokojnie informował, co i jak dalej.
Dwie godziny później dostaje kolejnego smsa (13 z minutami) – dopiero druga osoba, ale spokojna głowa – jedna zrezygnowała. W głowie przeliczam – wychodzi plus minus 2 godziny na jedną osobę. Liczę dalej – coś mi się nie kalkuluje dobrze, bo wychodzi, że ze spotkania nici. No nie może być tak. Piszę do Czesia, że w takim razie jeszcze nie jadę, bo bez sensu jest marznąć pod Zamkiem, kiedy przesuwają się nam godziny. Za jakiś czas – telefon od Czesia – widzimy się! Zbieraj się i pod Zamek! Możecie mnie chwalić – zebrałam się w 5 minut i biegiem na autobus.
Na Zamek dotarłam bez większych przeszkód i wchodząc po schodach – patrzę – ktoś czeka! A tam nie kto inny tylko nasz Czesio! Pięknie się zapoznaliśmy i zostało nam tylko czekać na Barta. Może z pięć minut nawet nie minęło gdy naszym oczom ukazał się Bart! On naprawdę istnieje! I jest strasznie wysoki! I Tomasz ma zupełną rację – nie jest łysy mimo, że Czesio nazywa Go Łysy.
W takim towarzystwie zrobiliśmy pierwsze zdjęcia naszego mini – zlotu. Aby schować się chociaż na chwilę od wiatru, weszliśmy na dziedziniec zamkowy i na jednej z ławeczek postanowiliśmy trzasnąć sobie selfie specjalnie dla Tomasza i pokazać mu, że już czekamy i jesteśmy gotowi na spotkanie z Nim.
Siedząc przez chwilę na dziedzińcu przyszło nam do głowy kilka pomysłów:
1. Czesio będzie eksponatem i wbijemy się z nim na egzamin do Tomasza, żeby się z Nim szybciej spotkać.
2. Podsuniemy Tomaszowi pomysł, że boli go brzuch lub pilnie musi wyjść za potrzebą i wtedy Go dorwiemy i już nie puścimy na salę.
3. Spożytkuję mój osobisty czar i urok by Tomasza puścili szybciej z egzaminów.
W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że pojedziemy do Tomasza i zrobimy mu niespodziewankę. I tak też się stało. Dojechaliśmy właściwie pod sam szpital, gdzie w jednym z budynków miał być Tomasz. Bart wyszukał odpowiedni budynek na mapie i ruszyliśmy. Weszliśmy do budynku, który według mapy miał być odpowiednim i zaczęliśmy się rozglądać. Właśnie wtedy zobaczyliśmy tak smutnych studentów, że już chyba nigdy, nawet przez myśl mi nie przejdzie, że na moim wydziale ktoś chodzi smutny. Wtem zaczepił nas ochroniarz z marsową miną. Okazało się, że weszliśmy do złego budynku, więc pokierował nas w dobrą stronę. Idąc kawałek ogarnęliśmy się, że dotarliśmy pod główny budynek, zupełnie nie z tym numerem, który miał być. Postanowiliśmy, że pod nim zaczekamy na Tomasza. W tak zwanym między czasie przyszło nam do głowy, że Tomasz to nas pewnie wystawił i w zasadzie to się spotkaliśmy o tak, aby się spotkać (co również było by zupełnie miłe). Nagle odezwał się telefon Czesia. Tomasz! Powiedzieliśmy mu gdzie jesteśmy i już tylko chwile dzieliły nas od spotkania. I tak się stało!
TomaszK nie czytaj teraz
Tomasz. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego czupryna!
TomaszK – już możesz
Przywitaliśmy się i pierwsza myśl jaka pojawiła mi się w głowie: BYLEBY NIE POWIEDZIEć CZEGOś GŁUPIEGO. I wtedy pierwsze co mi się wyrwało: ALE TY MASZ CUDOWNY GŁOS! Załamanie totalne – idiotka! Ale okazało się, że nie jest, aż tak źle
I wiecie gdzie poszliśmy? Do kawiarni szpitalnej, aby nie kręcić się po Lublinie i nie tracić czasu. Właśnie w taki sposób się poznaliśmy i co więcej okazało się, że pod względem literatury – ja i Tomasz mamy podobne upodobania – oboje uwielbiamy Jakuba Wędrowycza dlatego też na zdjęciu Tomasz trzyma najnowszą książkę związaną z Kubusiem – cz. 8 – jeśli ktoś nie ma – mogę wysłać pdf (posiadam wszystkie części więc spokojnie). A resztę to już chyba Tomasz wam opowie
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
-
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 8891
- Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 50 razy
- Otrzymał podziękowań: 402 razy
O rajuśku ! I ja mam teraz napisać tak obszerną relację z poprzedniego wieczoru ? Myślałem, że już napisałem. Oprócz przyjemnej atomosfery i ogrodu nadającego sie na rozbicie kilkunastu namiotów (w czasie przyszłego zlotu lubelskiego) był jeszcze grill i kaszanaka domowej produkcji - rodziców Czesia. Wcześniej Czesiu pokazał mi dom, w którym urodził się Wojciech Siemion, aktor z mojej młodości. O tym, że żona Czesia jest wspaniała już pisałem, więc dodam tylko, że córki też są wspaniałe. Rano uczestniczyłem w wybieraniu się całej rodziny do pracy, szkoły i przedszkola i zaskoczyła mnie pełna zgoda. U nas zawsze było nagromadzenie negatywnych emocji związane z posiadaniem tyko jednej łazienki i koniecznością zmuszania się do pójścia do szkoły.
A Krwawą Mary jestem zachwycony, co już pisałem, ponadto jest bardzo podobna do Milady, która zawsze kojarzyła mi się z moją córką. Zrobili mi naprawdę dużą przyjemność przychodząc do szpitala i oszczędzając mi szukania w Lublinie miejsca do parkowania. I umilali mi egzamin wysyłając SMS-y, chociaż to akurat nie ja się denerwowałem. Dodam, że wszyscy zdali na 4 i 4+.
A Krwawą Mary jestem zachwycony, co już pisałem, ponadto jest bardzo podobna do Milady, która zawsze kojarzyła mi się z moją córką. Zrobili mi naprawdę dużą przyjemność przychodząc do szpitala i oszczędzając mi szukania w Lublinie miejsca do parkowania. I umilali mi egzamin wysyłając SMS-y, chociaż to akurat nie ja się denerwowałem. Dodam, że wszyscy zdali na 4 i 4+.
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- johny
- Moderator
- Posty: 11666
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
Jaki chaos, relacja malina!Krwawa Mary pisze:Wybaczcie za taki chaos, ale to moj pierwszy raz a propo relacji
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16444
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
Mary, super relacjaKrwawa Mary pisze:RELACJA Z MINI ZLOTU LUBELSKIEGO by Krwawa Mary - czyli ja
To mi najtrudniej zrozumieć. Przecież o wizycie TomaszKa w Lublinie było wiadomo już dawno. Jak ktoś zatem śmiał zorganizować spotkanie w tym czasie?Krwawa Mary pisze: 4. Zebranie Koła na 17:00 (KTO W DZIEń KIEDY PRZYJEŻDŻA TOMASZ ROBI ZEBRANIA?!).
Krwawa Mary pisze: Co tu robić?! Wypadało by się umyć jakoś wieczorem
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Eksplorator63
- Zlotowicz
- Posty: 1650
- Rejestracja: 16 maja 2016, 18:45
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 1 raz
- Otrzymał podziękowań: 7 razy
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Milady
- Zlotowicz
- Posty: 1437
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:49
- Miejscowość: Bezludna Wyspa
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 3 razy
Ja tam nie widzę żadnego chaosu. Fajnie napisane, ja od razu sobie wyobrażam całe wasze spotkanie jak tak czytam tą relację. Myślę, że Krwawa Mary może śmiało pisać nam wszystkie relacje. Chyba nie zostaje nic innego jak tylko zazdrościć takiego spotkania.Krwawa Mary pisze:Wybaczcie za taki chaos, ale to moj pierwszy raz a propo relacji
PS. Kiedy zlot w Lublinie?
PS. 2. Krawat pierwsza klasa.
- Krwawa Mary
- Zlotowicz
- Posty: 1826
- Rejestracja: 18 mar 2015, 12:28
- Tytuł: Seta Żyleta
- Miejscowość: Chełm / Lublin
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0