Mysikrólik,
Czesław by tego nie wytrzymał
Byłem, ścieżki oblodzone bardzo w lesie. Pochmurno i ciemniej zatem z latarką czołową śmigałem.
Dziś jeszcze trochę o moich przemyśleniach z doborem kija. Głównie jego wysokości i jakości.
Dwie podstawowe metody doboru wysokości już znacie: przelicznik matematyczny i to co było na grafice, czyli kąt prosty w łokciu trzymając kij przed sobą. W praktyce dochodzi jeszcze kilka innych rzeczy. Są to: nasze uwarunkowania fizyczne (proporcje ciała, długość kroku, sprawność fizyczna), tempo marszu i teren po którym chodzimy. Okres zimowy jest dość ekstremalny, szczególnie gdy mamy śnieg i zlodzone leśne ścieżki. Z czasem też rozciągamy się bardziej i technika staje się płynna, przez co kluczowa sprawa w tym sporcie, czyli odepchniecie i wypuszczenie kija za linią biodra staje się pełniejsze. Na początku kąt w łokciu powinien być szerszy. Wiem po sobie, że od swojego standardu odliczałem jeszcze 5 cm i to pomagało opanować odepchnięcie. Kije regulowane dają nam taką możliwość.
Dobry kij regulowany na start dostaniemy za 130 zł. Jest cichy (nie amortyzuje), wygodny, solidny i chce się z nim chodzić.
Ja także popełniłem błąd na początku z czystej niewiedzy. Oczywiście wiedziałem, że kije nordicowe różnią się od trekingowych, zatem najważniejszą lekcję odrobiłem już dawno i nie zakupiłem kijków w markecie za 20-40 złoty z paskiem. Nie wiedziałem jednak czy mnie to hobby złapie i patriotycznie zakupiłem kije nordicowe polskiej firmy Viking. Dziś wiem, że te 80 zł było wydane źle. Dlaczego?
Kijem do nordica odpychamy się, po to on jest właśnie i na tym polega ten sport. Kijki trekingowe, po za tym, że nie mamy jak dobrze się odepchnąć maja jeszcze pewien system wspomagający chodzenie w górach ale zupełnie zbyteczny przy nordic walking. Jak się okazało owe kijki nordicowe polskiej firmy też maja ten system. Jest to tzw. antishock, czyli sprężyna amortyzująca. Kij zapada się o dobry centymetr. W górach super ale nie przy odpychaniu tragedia. Na całe szczęście średnio ogarnięty człowiek mający w podstawówce jeszcze ZPT-y
potrafi wyjąć sprężynę i uczynić te kije sztywnymi. Kije były jednak głośne, to mnie wkurzało. Wiedziałem już jednak, że to będzie sport dla mnie, szczególnie gdy zapisałem się na dwa treningi. I warto to zrobić pod katem przyszłej techniki i efektywności. Nikt nie lubi robić czegoś z przekonaniem, a się okazuje, że z niewiedzy robi to na pół gwizdka. Jak gwizdać to gwizdać
Pochodziłem trochę po sklepach sportowych, popytałem instruktorki, poczytałem, pooglądałem filmów i się zaczęło
Dziś już wiem, że na początek polecam każdemu kije regulowane i to takie:
LONGI DYNAMITE - z wysyłką za 130zł do dostania. Solidne, bardzo wygodne i ciche. Rękawiczka uniwersalna, pasuje na każdą dłoń. Korek w rękojeści sprawuje się świetnie. Najlepszy możliwy kij na start patrząc na jakość do ceny.
LEKI SPIN - największym atutem jest tu rękawiczka. W kijach już tak jest, że najważniejsze jest to co trzymamy, czyli rękawica i uchwyt. Mamy 3 rozmiary rękawic w tych kijach i kupując w sieci trzeba podać obwód dłoni przy kostkach. Solidny kij, cena wyższa trochę ale za dobrze dobraną rękawiczkę warto zapłacić.
GABEL STRIDE VARIO - ten kij to klasyk, dostałem do testów od instruktorki i faktycznie jest to solidny kij na początek. Moje trochę głośne były ale to zapewne wina tego, że miały swoje lata już. świetna rękawica uniwersalna.
Będę jeszcze sprawdzał te
KV+. Głównie chodzi o grot i system blokady fast lock (nie trzeba skręcać kija po ustawieniu wysokości). Ciekawi mnie też rękawica.
I to tyle. Jeśli ktoś będzie chciał zacząć to ma na tacy to co ja testowałem na sobie.