Wojnowo i staroobrzędowcy w literaturze

Dział poświęcony literaturze
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 12996
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 170 razy

Wojnowo i staroobrzędowcy w literaturze

Post autor: Yvonne »

Zakładam jeden wątek, ponieważ ostatnio miałam okazję przeczytać dwie różne książki, których akcja dzieje się w Wojnowie, a chyba nie ma sensu tego rozbijać na osobne wątki dla każdej z nich. Może ktoś jeszcze zna inne?

Ja przeczytałam:
"Rzeka ludzi osobnych" - Katarzyna Enerlich
"Nie ma ceny na miód akacjowy" - Stanisław Kowalewski

cdn.
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16384
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 386 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Re: Wojnowo i staroobrzędowcy w literaturze

Post autor: Czesio1 »

Yvonne pisze: Ja przeczytałam:
"Rzeka ludzi osobnych" - Katarzyna Enerlich
"Nie ma ceny na miód akacjowy" - Stanisław Kowalewski
Polecasz te książki Yvonne?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 12996
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 170 razy

Post autor: Yvonne »

Czesio1 pisze:Yvonne napisał/a:

Ja przeczytałam:
"Rzeka ludzi osobnych" - Katarzyna Enerlich
"Nie ma ceny na miód akacjowy" - Stanisław Kowalewski

Polecasz te książki Yvonne?
To zależy, czego oczekujesz :-)
Napiszę później, dobrze?
Awatar użytkownika
panna Monika
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 849
Rejestracja: 04 sie 2013, 14:53
Miejscowość: Łódź
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 60 razy
Otrzymał podziękowań: 53 razy

Post autor: panna Monika »

Jak to cudownie, że są jeszcze miejsca gdzie ludzie dyskutują o przeczytanych książkach.
Awatar użytkownika
Barabasz
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 3879
Rejestracja: 25 sie 2015, 10:43
Miejscowość: Antoninów
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 114 razy
Otrzymał podziękowań: 137 razy

Post autor: Barabasz »

panna Monika pisze:Jak to cudownie, że są jeszcze miejsca gdzie ludzie dyskutują o przeczytanych książkach.
Tym wpisem przypomniałaś mi taką słynną już prawie 70 letnią książkę Ray'a Bradbury'ego "451 stopni Fahrenheita" w krótkim zarysie opisuje "...Ponury świat przyszłości, w którym zakazana jest wszelka literatura, filozofia, sztuki piękne; rozrywek dostarcza wszechobecna telewizja nadająca bez przerwy "seriale rodzinne". Straż pożarna nie gasi lecz wznieca pożary, paląc ocalałe jeszcze książki, a wraz z nimi domy, w których je znaleziono..."

Książka została napisana dawno temu, a jej wizja coraz bardziej się niestety urzeczywistnia :-( Tam też były enklawy gdzie się czytało i dyskutowało o książkach
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
panna Monika
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 849
Rejestracja: 04 sie 2013, 14:53
Miejscowość: Łódź
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 60 razy
Otrzymał podziękowań: 53 razy

Post autor: panna Monika »

Barabasz pisze:
Tym wpisem przypomniałaś mi taką słynną już prawie 70 letnią książkę Ray'a Bradbury'ego "451 stopni Fahrenheita" w krótkim zarysie opisuje "...Ponury świat przyszłości, w którym zakazana jest wszelka literatura, filozofia, sztuki piękne; rozrywek dostarcza wszechobecna telewizja nadająca bez przerwy "seriale rodzinne". Straż pożarna nie gasi lecz wznieca pożary, paląc ocalałe jeszcze książki, a wraz z nimi domy, w których je znaleziono..."
Mam wrażenie że ta wizja się spełnia i to bez udziału straży pożarnej. Szczególnie te "seriale rodzinne".
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 12996
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 170 razy

Post autor: Yvonne »

„Rzeka ludzi osobnych” to historia dojrzałej kobiety, która po różnych zawirowaniach życiowych postanawia odpocząć od miasta i jego zgiełku i zamierza wynająć na kilka miesięcy dom na głębokiej prowincji i zaszyć się tam w samotności.
Przeglądając ogłoszenia w internecie, trafia na ofertę zamieszczoną przez Polaka mieszkającego w Ameryce. Ma on dom na Mazurach, w Wojnowie i Katarzyna decyduje się właśnie tam spędzić najbliższe sześć miesięcy, od listopada do maja.
Nigdy wcześniej nie była w Wojnowie, nie zna historii tej wsi ani panujących tam stosunków.
Wynajmuje swoje mieszkanie w Białymstoku, pakuje manatki i jedzie na Mazury.
Na miejscu okazuje się, że jej najbliższą sąsiadką jest pewna dziwaczka, jak we wsi nazywają starą Augustę. Dziwaczka okazuje się ciekawą osobą skrywającą pewną tajemnicę. Katarzyna, po kilku nieudanych próbach, znajduje klucz do jej serca, zaprzyjaźnia się z nią i razem dokonują pewnego odkrycia.
Więcej fabuły nie zdradzę.
Nie mogę powiedzieć, że jestem tą książką zachwycona. Bo nie jestem. Po kilku opisach i recenzjach spodziewałam się czegoś więcej. A może mój apetyt pobudziły te powieści o Mazurach, które czytałam wcześniej? Powieści Putramenta, Newerlego i Wańkowicza, czyli pisarzy, którzy potrafili pisać o tej ziemi i jej mieszkańcach tak, że aż ciarki przechodzą podczas czytania. Po lekturze książki Katarzyny Enerlich mam gorzkie uczucie zawodu i nasuwa mi się pytanie „Czy jeszcze ktoś kiedyś będzie tak pisał o Mazurach?”
Nie wiem, czy polecam ją naszym Panom. Raczej nie. To taka babska historia z wątkiem (a właściwie wątkami) miłosnym w tle, jakich ostatnio wiele się pisze i wydaje. Rozczarowana życiem kobieta jedzie szukać spokoju na wieś i nagle jej życie cudownie się odmienia. Co prawda nie za sprawą mężczyzny, ale jednak widzę tu pewien powtarzający się schemat. To już było mnóstwo razy, odmienione przez wszystkie możliwe przypadki i osadzone w różnych realiach.
Właśnie. I tu docieramy do sedna. Realia.
Jednym z niewątpliwych plusów książki jest miejsce. Autorka pisze wszak o miejscu, które odwiedziliśmy na majowym zlocie. Odmalowuje wieś, jezioro Duś oraz aktualnych mieszkańców Wojnowa, ale też przybliża nam trochę (niestety tylko trochę) historię tego miejsca. Stara się opisać historię mniszek i ich obyczaje, ale robi to intuicyjnie i traktuje temat po macoszemu. Przynajmniej takie mam wrażenie po lekturze. Spodziewałam się więcej informacji o staroobrzędowcach, o ich obyczajach i wzajemnych relacjach ludzi różnych kultur. Przecież to tak bogaty, ciekawy, a na dodatek nieznany szerzej temat. Został przez autorkę zaledwie muśnięty. Co prawda do tekstu zostały wklejone autentyczne fragmenty pamiętnika jednej z przełożonych, Antoniny Kondratiewny, ale nie stanowią, według mnie, spójnej części z głównym wątkiem.
Zamiast tego mamy więcej historii rodziny Augusty, rodziny, która od lat pomagała mniszkom w klasztorze, czyli losy pięciu kobiet, które przedstawione są chaotycznie, a ich imiona myli sama autorka. Szkoda. Gdyby autorka więcej akcji poświęciła historii staroobrzędowców i Wojnowa, mogła powstać z tego świeża pozycja w literaturze. Niestety, mamy kolejną książkę z cyklu: wymyślę nieszczęśliwą bohaterkę, wyślę ją na prowincję, dodam szczyptę historii regionu, byle nie za dużo i pokażę, jak pięknie aktorka z dużego miasta odnalazła się na wsi w domu bez wody i centralnego ogrzewania.
Ale może ja mam za duże oczekiwania? Zwłaszcza po lekturze klasycznych już książek opisujących Mazury, w których region ten opisany jest tak szczegółowo i tak plastycznie, że czytając je, mamy wrażenie, jakbyśmy byli tam razem z autorem i jego bohaterami? Jakbyśmy stąpali po mazurskiej ziemi i zaglądali do domów jej rdzennych mieszkańców?
Tutaj tego nie czułam.
Ostatnio zmieniony 26 paź 2016, 22:21 przez Yvonne, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 12996
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 170 razy

Post autor: Yvonne »

„Nie ma ceny na miód akacjowy” to niewielka objętościowo przygodówka napisana przez Stanisława Kowalewskiego. Jedną z moich ulubionych książek z dzieciństwa była właśnie książka Kowalewskiego „Zaufajcie wujowi Antoniemu”, dlatego nadzieje miałam duże, że i ta okaże się równie ciekawa.

Okazało się jednak, że tym razem autor poświęcił więcej miejsca na opisanie rodzącego się uczucia między dwojgiem nastolatków. Całość czyta się szybko i bardzo przyjemnie. Poznajemy Przemka, nastolatka przebywającego z rodzicami na wakacjach. Przemek jest utalentowany plastycznie, a tak się składa, że akurat w tej samej miejscowości przebywa na plenerach malarskich grupa studentów z Akademii Sztuk Pięknych. Przemek zapoznaje się z nimi, podpatruje ich pracę, a inne wolne chwile spędza nad jeziorem. Pewnego dnia poznaje intrygującą dziewczynę i to wtedy akcja nabiera szaleńczego wręcz tempa… Wątkiem pobocznym, dość ciekawym, ale z rozczarowującym zakończeniem jest kradzież starych, wartościowych ikon z cerkwi starowierów. Trochę szkoda, że autor nie rozbudował tej książki bardziej, bo potencjał był dobry. Pojawiają się ciekawe postaci, które jednak opisane są dość ogólnikowo.
Miejscowość Wojnowo nie jest w książce nazwana. Są wspomniane jedynie Mazury, ale myślę, że opis jest dla nas wszystkich oczywisty :-)

„Jest tu cerkiewka, do niej chodzą prawosławni. A na drugim końcu wsi cerkiew starowierów, a jeszcze dalej, już za wsią, w jednym takim miejscu nad jeziorem, stoi monaster, czyli klasztor. I tam też są starowierzy, a raczej starowierki, ale trochę innego obrządku niż ci tu we wsi.”
Ostatnio zmieniony 26 paź 2016, 22:22 przez Yvonne, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Literatura”